podróże

Turcja - cz. 1 - praktyczne informacje

10:22


Wielki początek i dziewczyńskie marzenia


Kebab. Pierwsze słowo, które kojarzy mi się z Turcją. Odkąd te buły wypełnione rozmaitościami zaczęły wyskakiwać jak grzyby po deszczu na każdym miejskim rogu, od tej pory przypomniałam sobie w ogóle, że Turcja istnieje. Nigdy, ale to nigdy nie zawracałam sobie jednak tym krajem głowy. Ot, wiem, że jest. Był dla mnie zwyczajnie nieatrakcyjny. Wszyscy wiemy, że już jakiś czas temu przyklejona mu została niechlubna łata w związku z tzw. "januszami" na wakacjach i zapaleniem ucha łapanym na hotelowych basenach. Dwa lata temu natomiast, po zamachu stanu, Turcja kompletnie przestała być na moim radarze (w sumie nigdy nie była). Kto by się chciał męczyć w prawie 40-stu stopniach, mając z tyłu głowy ryzyko ewentualnego zamachu?
Na pewno nie ja. Wtedy wydawało mi się, że dobrze spędzony czas na wakacjach to tylko ten przy basenie, z rozwodnionym drinem i że koniecznie muszę czuć się jak boczek na patelni i tak samo skwierczeć od maltretującego mnie Słońca.
Jednak jak wszyscy dobrze wiemy nie zmienia swoich poglądów tylko ten, kto takich nie posiada. Moje postrzeganie świata przez ostatnie 22 miesiące naprawdę mocno ewoluowało. 
Nigdy nie zapomnę pewnej sytuacji z dzieciństwa. Na któreś Mikołajki dostałam pewną książkę. Były w niej opisane (nazwijmy je tak na potrzeby niniejszego posta) cuda świata. Pamiętam, że jako małą, bo 6-letnią wówczas dziewczynkę moją uwagę szczególnie przykuły zdjęcia z Kapadocji - kolorowe balony zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Nie mogłam uwierzyć, że takie miejsce jest na świecie. Wtedy w ogóle świat poza podwórkiem nie mieścił mi się w głowie i wszystko, nawet morze, wydawało się poza zasięgiem.
Jak się domyślasz, drogi Czytelniku, szybko zapomniałam o moich balonach...
I teraz magicznym, szybkim skokiem przenosimy się do teraźniejszości. Rok 2017. Kwiecień. Pakuję się na trzytygodniowy, balijski trip. Przeglądam Instagram. Zdjęcia z podróży innych użytkowników to, oprócz zdjęć jedzenia, moje ulubione. Bardzo mocno mnie inspirują plus wpływają na moją motywację do pracy. I bach. Zdjęcie. Coś mi świta, coś sobie przypominam, gdzieś to już widziałam! Tak, wiem! Kapadocja! O kurde, to Turcja! W tym samym momencie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki każda moja obawa odeszła w niepamięć. Już wiedziałam, że mam ją na celowniku. Nie wiedziałam tylko kiedy.



Podstawa to cel

Niejednokrotnie zaznaczałam, że naprawdę staram się nie mieć marzeń. Wiem, że możecie myśleć, że to bardzo smutne. Dla mnie jednak typowe marzenia bez możliwości spełnienia to sytuacje, które mogłyby powodować frustracje, gdyby nie udało mi się ich ostatecznie zrealizować. Mój charakter, który jest mieszanką optymizmu z większym jednak naciskiem na realizm pozwala mi natomiast sporo rzeczy skutecznie planować i dzięki temu realizować. I uwierzcie mi, że to wbrew pozorom ma naprawdę bardzo dużo wspólnego z marzeniami. Tyle, że ja je faktycznie spełniam:)
Turcja znalazła się na mojej liście, która ma wdzięczną nazwę BEFORE I DIE. I tutaj sprzedam Wam mojego life hack'a - moja lista jest moim motywatorem. Noszę ją nawet w telefonie. W momencie, kiedy mam chwile zwątpienia, głównie w pracy, patrzę na nią i mówię sobie, że za dużo zostało pozycji, żeby się poddawać. Just sayin'.

Podstawowe informacje 


Lot - bilety 

Według mnie, po badaniu tematu przez około pół roku najlepiej wychodzą cenowo bilety czarterowe. Czarter to w skrócie opcja, gdzie za pośrednictwem biura podróży (np. TUI, ITAKA) kupujecie sam bilet lotniczy. Zwykle to wygląda tak, że lecicie samolotem wypełnionym ludźmi którzy lecą na zorganizowane wakacje. Wy wysiadacie na lotnisku w miejscu docelowym i jesteście pozostawieni sami sobie, ich natomiast odbiera autokar i rezydent. Później, lot powrotny wygląda tak samo. Po prostu cały samolot na danej trasie jest wynajęty przez biura podróży. Bilety czarterowe zwykle w cenie mają bagaż rejestrowany i można je kupić naprawdę, naprawdę tanio, szczególnie z dużym wyprzedzeniem. My za nasze zapłaciliśmy 639 zł - w tym 5 kg bagażu podręcznego i 20 kg bagażu rejestrowanego na osobę. Lecieliśmy z Rzeszowa do Antalyi. Odnośnik do samych lotów czarterowych znajdziecie na stronie każdego z większych biur podróży.

Parking

W Rzeszowie - co nas bardzo zaskoczyło - parking przy lotnisku jest bezpłatny! Może to głupota, ale przez 14 dni udało nam się zaoszczędzić minimum 140 zł!

Dlaczego Antalya?

Antalya jest największym lotniskiem na Riwierze Tureckiej. Jest to duże miasto, ok. 1,7 mln mieszkańców, rozciągające się wzdłóż wybrzeża. Stamtąd z łatwością dostaniecie się do takich turystycznych miejscówek jak: Side, Alanya, Kemer, Belek i in.
Antalya została przez nas wybrana jako lotnisko docelowe dlatego, że chcieliśmy zażyć na tych wakacjach chociaż trochę morza i plaży. Była świetnym wyborem, zanim ruszyliśmy do Kapadocji również dlatego, że jako duże miasto oferuje liczne, przyzwoite rozwiązania komunikacyjne. O tym, co robić w Antalyi, napiszę w kolejnym poście.


Ubezpieczenie

Jeżeli organizujecie wyjazd na własną rękę, koniecznie pamiętajcie o ubezpieczeniu. W Turcji nie działa EKUZ, fajnie jest na wszelki wypadek mieć jakieś wsparcie z zewnątrz. Uczulam Was- wczytajcie się w warunki ubezpieczenia, szczególnie zaś w ewentualne powody wyłączeń ochrony ubezpieczeniowej oraz terminy i naprawdę, rzetelnie tego pilnujcie.
My tym razem ubezpieczaliśmy się w Nationale Nederlanden. Ubezpieczenie wyszło nas po 130 zł/osobę.

Wiza

Na moment pisania tego posta w Turcji jest wymagana wiza. Wniosek składacie na tej stronie:https://www.evisa.gov.tr/pl/. My składając wniosek przez Internet płaciliśmy 20$ od osoby, na miejscu, na lotnisku, kosztuje 30$. Macie tam, w zakładce "CZĘSTO ZADAWANE PYTANIA" wszystkie odpowiedzi, których nie będę tutaj powielać.

Waluta

Obowiązującą aktualnie walutą w Turcji jest lira turecka (TRY). Przez okres naszego pobytu jedna lira turecka kosztowała około 0,55 PLN. W 2017r. jedna lira kosztowała 1,10 PLN w 2016r. około 1, 30 PLN. Jak widzicie, w okresie kiedy byliśmy w Turcji wartość liry spadła prawie o połowę. W praktyce oznaczało to tyle, że np. ceny w restauracjach, ceny jedzenia, biletów, alkoholu pozostały w Turcji takie same, natomiast dla nas było to prawie o pół mniej niż przed rokiem. Było to spowodowane, bez wchodzenia w szczegóły, aktualną sytuacją geopolityczną. Uwierzcie mi - na wyjeździe organizowanym samodzielnie miało to ogromne znaczenie.

Płatności

Mówiłam już o tym na moim instastory. Bardzo, bardzo polecam kartę REVOLUT. Więcej informacji znajdziecie tutaj. Jeżeli chodzi o jakiekolwiek płatności zagranicą jest to mój osobisty hit. Nie płacicie za przewalutowania, nie płacicie za pobieranie gotówki z bankomatu (do równowartości 800 zł), nie tracicie kasy rezerwując przez booking czy airbnb. Do tego macie bardzo intuicyjną aplikację, gdzie po prostu przerzucacie swoją kasę i zmieniacie waluty. Na miejscu proponuję płacić lirą - jeżeli macie gotówkę. Zapłacicie również EURO albo $, ale osobiście nie polecam - przelicznik jest bardzo niekorzystny. Gotówkę - przynajmniej na pierwsze płatności - wymienicie już na lotnisku.

Karta z Internetem

Kartę z Internetem kupiliśmy w galerii handlowej. W Turcji macie do wyboru 3 główne sieci komórkowe: Vodafone, Turk Telekom albo TurkCell. Z naszych obserwacji wynika, że najtaniej wychodził zakup karty w Turk Telekom i tam też ją kupiliśmy. Karta kosztowała 120 TRY (około 70 PLN). Miała 10 GB Internetu i była ważna jeden miesiąc. UWAGA! W Turcji istnieje obowiązek rejestracji numeru, dlatego do zakupu karty koniecznie musicie mieć ze sobą paszport.

Bezpieczeństwo

Zawsze, ale to zawsze sprawdzajcie aktualną sytuację i zagrożenia na stronie polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych pod tym adresem, a nawet rozważcie zarejestrowanie się w programie Odyseusz. Wg mnie Turcja jest krajem bezpiecznym, tak przynajmniej my się czuliśmy. Nie zdziwcie się kontrolom bagażu i bramkom w galeriach handlowych, czy uzbrojonej policji na ulicach większych miast. Jeżeli orientujecie się chociaż trochę w geografii, to pewnie domyślicie się, że bardzo niebezpiecznie jest we wschodniej Turcji, przy granicy z Syrią czy Irakiem. Spore niebezpieczeństwo niesie również sytuacja z Kurdami i ryzyko zamachów terrorystycznych. Na szczęście we wschodniej Turcji nie ma za wiele atrakcji, więc nie jest oblegana - ale właśnie przez to może kusić...Wy po prostu śledźcie komunikaty i tak jak my - dla ostrożności unikajcie dużych zgromadzeń ludzi. Podczas naszego pobytu w Turcji (i Antalyi) było obchodzone święto niepodległości, a my od imprezy trzymaliśmy się bardzo daleko... po co kusić los, skoro i tak nie rozumiemy tureckiego?

Okej. Przebrnęliśmy przez bardzo podstawowe informacje więc możemy przenieść się do Turcji. 


Wysiadacie na lotnisku w Antalyi. Lecieliście 2:30h, więc w sumie całkiem okej. Wychodzicie z budynku. Uderza Was gorące powietrze i słodki zapach. Rozglądacie się. To jest moment, kiedy zawsze  - przynajmniej ja - jestem oszołomiona. Bardzo lubię to uczucie. Jakkolwiek głupio to zabrzmi, zawsze w tym momencie czuję nadchodzącą przygodę.
...
Biegnie do Was 5 taksówkarzy, kilka osób czeka z imiennymi kartkami. I tutaj dwie opcje:

1. Wybieracie taksówkę, żeby dostać się do Waszego hotelu - bo w jakimś się chyba zatrzymaliście?

Tutaj ostrzegam: to nie będzie tania impreza. Nie wiem ile zapłacicie, ale my za hotel 3 km w linii prostej od lotniska zapłaciliśmy 25 zł. Zawsze, ale to ZAWSZE ustalcie cenę z góry, albo pilnujcie taksówkarza, żeby włączył taksometr. Jeżeli tego nie zrobicie, no cóż... pretensje możecie mieć tylko do siebie.

2. Oszczędzacie i jedziecie komunikacją miejską.

W Antalyi komunikacja miejska jest zorganizowana świetnie i przede wszystkim jest bardzo tania. Kierując się z głównego wyjścia na lotniku, już na wprost jest linia tramwajowa. Zakupu biletów dokonujecie w automacie, który niestety nie jest zbyt intuicyjny, mimo, że wybierzecie język angielski. Kupujecie za pierwszym razem bilet - w zasadzie kartę miejską -  i od razu wybieracie kwotę, którą nabijacie swoją kartę. Za kartę płacicie jednorazowo ok. 5 PLN, jeden przejazd natomiast kosztuje 5 TRY, więc ja polecam to rozwiązanie. My wybraliśmy pierwszy hotel w niedalekiej odległości od Starego Miasta, więc było to najlepsze rozwiązanie.

Na dzisiaj to tyle! W następnym poście opiszę Wam co robić - i za ile - w Antalyi, a także jak rozplanować sobie czas.








You Might Also Like

2 komentarze

Like us on Facebook

zBLOGowani.pl