Dziś post szybki, krótki i na temat, czyli bardzo tak jak nie lubię, bardzo nie w moim stylu. Jesieni jeszcze nie ma i nie będzie przez następne (co najmniej) trzy tygodnie (ja wierzę tylko kalendarzowi, miliony starożytnych nie mogły się mylić:). Nic do niej nie mam, wręcz przeciwnie, nie mogę się już doczekać. Mogę nawet stwierdzić, że Pani Jesień dzielnie walczy z wiosną o miano mojej ulubione pory roku (oczywiście w granicach rozsądku, czyli tylko kiedy pogoda dopisuje).
Wnioski na sobotÄ™:
Nr 1.
Czas biegnie bardzo szybko, a ja nie jestem w stanie nic z tym zrobić i nie umiem się dostosować. Przecież dopiero zaczynały się wakacje, a tu się okazuje, że o 22 za zimno na szorty... Jest mi z tego powodu chyba przykro, bo najlepszy czas w roku dosłownie przeleciał mi przez palce jak piach. Pierdoła, wiem, no ale...
Nr 2.
Pomimo tego, że wszyscy ubolewają nad datą pierwszego września ja ją nadal lubię i ciągle wywołuje u mnie dreszczyk emocji. Raz - kiedyś dlatego, że zaczynała się szkoła i dwa (powód mniej przyjemny) na studiach zawsze przyplątała się wtedy jakaś poprawka, oczywiście zamierzona : ). W tym roku jest spokojnie, a moja podświadomość i tak na coś czeka (?).
Nr 3.
Trzeba zacząć bardziej o siebie dbać, bo grypska i inne anginy już pomału zaczynają się czaić żeby wyskoczyć w najmniej odpowiednim momencie. Proszę nie zważać w tym momencie na moje letnie odzienie. W końcu hipokryzja jest chorobą całej ludzkości.