aeroby

Dieta redukcyjna - jak zacząć oraz o początkach aktywności fizycznej i -8 cm w obwodach (!)

16:52





Dzisiaj mamy... no tak. Już 4 luty. Na wstępie zapytam - jak tam Wasze postanowienia noworoczne (o ile były...)? Minął już miesiąc nowego roku, więc to dobry moment, żeby sprawdzić pierwsze wyniki w diecie i ćwiczeniach, policzyć do tej pory przeczytane książki, czas spędzony z bliskimi oraz czy faktycznie zaczęliście się mniej stresować drobnostkami - wszystko w zależności od Waszych postanowień ;)

Podstawy:
___________________
U mnie ten rok zaczął się dobrze z kilku względów: po pierwsze, nie mam żadnych postanowień. Nowy rok traktuję tylko jako symbol i punkt zwrotny, od którego dobrze jest coś zacząć. Dotrzymywanie postanowień i tak mi nie wychodziło, a kiedy przychodził czas refleksji niedotrzymane sobie słowo wzbudzało frustrację. W tym roku zmieniłam podejście i sposób myślenia o tym co robię i co zamierzam zrobić. Przede wszystkim pogodziłam się z tym, że w każdej dziedzinie, do osiągnięcia jakichkolwiek efektów niezbędny jest czas, cierpliwość i zaangażowanie. Bez tego ani rusz. Tak samo jak ani rusz bez 'metody małych kroczków'. Po latach badań i pracy nad sobą właśnie taki system wypracowałam.

Swoje obserwacje przeniosłam i wykorzystuję już od bardzo dawna w życiu codziennym. W tym roku do tego wszystkiego (zarówno oszczędzania, diety, ćwiczeń) doszła jeszcze ogromna motywacja związana ze ślubem. Proste, że każda pani młoda chce wyglądać jak milion dolarów.

Dieta redukcyjna:
____________________
Od dokładnie 3 stycznia jestem na diecie redukcyjnej. Do tej pory byłam zadowolona z tego jak wyglądam, nie odchudzałam się, nie liczyłam kalorii, jadłam wszystko na co miałam ochotę. Nie mogę powiedzieć, że byłam (jestem) uzależniona od fast foodów czy słodyczy, dlatego nigdy ich sobie nie odmawiałam. Słodkich napojów gazowanych nie lubię, od liceum nie słodzę kawy i herbaty. Zdrowe, samodzielnie przygotowane i nieprzetworzone jedzenie, z w miarę możliwości ekologicznych składników towarzyszyło i towarzyszy mi na co dzień od bardzo dawna. Moja waga od lat stoi w miejscu. Jednak dopiero z początkiem stycznia dowiedziałam się co robić, żeby faktycznie schudnąć.

Przejście na dietę redukcyjną wiązało się u mnie z tym, że jem dwa razy więcej i częściej niż dotychczas, ok. 5 - 6 posiłków, co 2,5, - 3 godziny. Brzmi dziwnie, prawda? Wszyscy wiemy, że tak właśnie powinniśmy jeść, ale kto w dzisiejszym, zabieganym świecie się do tego stosuje? Wszystko po to, by podkręcić metabolizm. Po miesiącu odstawienia dodatkowo wszystkiego co związane z mąką pszenną z radością stwierdzam, że mój brzuch jest wklęsły i szczęśliwy:). Musiałam też w końcu zacząć pilnować ilości wypijanej dziennie wody. Odkąd zwracam na to uwagę picie 2 - 3 litrów dziennie nie stanowi dla mnie problemu. Zostałam też największą przyjaciółką chudego twarożku i jogurtu naturalnego (nie greckiego!). To jedyne dwa produkty, które kupuję na dziale z nabiałem w supermarkecie. A jeśli chodzi o mleko, to TYLKO do kawy ;)Kiedy do wszystkiego dodam zero cukru i niezdrowych tłuszczy mam przepis na sukces.

Cheat day:
____________________
Ale nie ma tego złego! Raz w tygodniu, zwykle w sobotę, pozwalam sobie na wielki kulinarny wyskok (od 16. w sobotę pakuję w siebie wszystko, też fast foody - wiadomo, że w granicach rozsądku. Jednak po pewnym czasie do cheat meal'ów też zaczęłam podchodzić racjonalnie i zawsze zanim coś zjem myślę w jaki sposób to na mnie wpłynie i czy będę się dobrze czuć). Staram się myśleć o tej diecie jak o sposobie na życie, zdrowie i dobre samopoczucie - nie jak o wyrzeczeniach i smutkach, cieszyć się z tego, że wyglądam coraz lepiej, poprawia mi się cera i codziennie chce mi się wstawać z łóżka.


Ćwiczenia:
______________________
No cóż, to moja największa bolączka. O ile dieta jakoś idzie, to ćwiczyć mi się bardzo nie chce. Cały czas mam jednak na uwadze swoje zdrowie i staram się ćwiczyć trzy razy w tygodniu po godzinie, głównie Skalpel Ewy Chodakowskiej, boczki Tiffany oraz dziesiąciominutówki Mel B. I daję radę. Po dwóch tygodniach weszło mi to już w nawyk i czekałam na te ćwiczenia. Póki co nie nakręcam się i ćwiczę tyle ile dam radę, daje też zregenerować się mięśniom. Kiedy będzie mi brakowało ćwiczeń jeszcze bardziej zwiększę częstotliwość.

Mój słaby punkt:
______________________
Późne powroty z pracy nie wzmagają aktywności fizycznej, tata, który zaprasza na obiad i znajomi, którzy jedzą hot - dogi na stacjach benzynowych podczas podróży (kocham!), zapachy w galerii na poziomie z jedzeniem - wszystko kusi! Gotowanie i przygotowywanie posiłków dzień wcześniej też jest męczące. Ale po miesiącu patrzę na wszystko z ogromnym dystansem, asertywnie mówię nie i wyciągam swoje pudełko z jedzeniem.

Efekty:
______________________
Jak napisałam na początku posta - tym razem jestem cierpliwa. Nie czekam na efekty wszystkich powyższych zabiegów jak na zbawienie, nie przeglądam się po każdych 50 - ciu brzuszkach w lustrze:). Nie staję też na wadze, kompletnie się jej pozbyłam. Ale ubytek łącznie 8 cm przez styczeń w strategicznych punktach i talia (póki co) widoczna i o obwodzie 65 cm ( z 68 cm) działa na mnie bardzo motywująco :)

Kolejny post z tej serii zamieszczę za równy miesiąc, żeby opisać kolejne efekty. Mam też nadzieję, że pokażę Wam wstępne efekty tej małej metamorfozy!



Dajcie znać, jakie są Wasze sposoby na wymarzoną sylwetkę i utrzymanie zdrowia poprzez dietę i ćwiczenia!


You Might Also Like

6 komentarze

  1. No to powodzenia w ćwiczeniach i diecie <3.
    marysia-k

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ostatnio postawilam na ćwiczenia!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. great post as usual :)I follow you :)

    http://itsmetijana.blogspot.rs/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Powodzenia! Ja mam to szczęście, że nie muszę się odchudzać, od zawsze jestem niejadkiem:)

    OdpowiedzUsuń

Like us on Facebook

zBLOGowani.pl